Dwa oblicza śmiechu

 Dwie różne historie, w których Bra pierwszy raz idzie do szkoły. 

 


1. „Najgorszym naszym grzechem nie jest nienawiść, ale obojętność, bo jest nieludzka.”

George Bernard Shaw

 

           

– Nie daj się sprowokować. Po prostu prychnij, zrób pewną siebie minę i…

– Trunks! – Bulma weszła do kuchni, gdzie jej dzieci siedziały przy kakao, a roboty wynosiły brudne talerze po śniadaniu. – Chyba nie myślisz, że ktokolwiek będzie próbował ją dręczyć.

– Ja tak tylko… na wszelki wypadek…

– To śliczna i  mądra dziewczynka. W dodatku bogata i z charakterkiem. Usidliła najgroźniejszego z Saiyaninów, więc spokojnie poradzi sobie z bandą niedorozwiniętych dzieciaków.

– Mamo… – Trunks zawahał się.

– W porządku, ucz ją, ucz. Jak tam chcesz – Bulma westchnęła. – Nie wiem po co, ale daję ci wolną rękę.

– Widzisz, ja po prostu… – zaczął chłopak, ale nie potrafił powiedzieć nic więcej.

– To zrozumiałe, że się o nią martwisz. – Bulma delikatnie poklepała swojego syna po ramieniu. – Tyle że czasem zamartwiamy się na zapas. Szkoda tylko naszych nerwów, uwierz mi.

– Dam sobie radę – oznajmiła z uśmiechem Bra, dopijając kakao.

– No widzisz! – Bulma uśmiechnęła się do Trunksa. – To córka Vegety!

– Tak, wiem… – mruknął Trunks. – No, ale będę leciał, mam za chwilę trening z ojcem…

– W takim razie pójdę z Brą na zakupy – zadecydowała Bulma. Oczy dziewczynki wyraźnie zabłyszczały w ostrym świetle nowoczesnej lampy. – Widziałam śliczną, różową bluzeczkę. I w dodatku  był na niej napis „mała miss”, a to zupełnie jak o Brze, w końcu jest taka piękna!

 


***

 

Śmiech. Głośny śmiech.

– Patrzcie, kto idzie! – Wysoka blondynka wskazała na nią palcem. – Nasza mała miss!

Dziewczynka zignorowała zaczepki, podchodząc do swojego stolika. Pamiętała rady swojego starszego brata. Doskonale je pamiętała.

Pamiętała sobotnią rozmowę lepiej, niż przypuszczała. Ale… wtedy wszystko wydawało się łatwiejsze, prostsze!

Prychnięcie wyszło jej tak cicho, że nikt tego nie usłyszał, a pewna siebie mina… w niczym nie przypominała pewnej miny.

– Uuu… – wysoka jak na swój wiek blondynka przysiadła się do Bry. – Co to za grymas na twojej słodkiej buźce?

– Nie twój interes – wyszeptała blada już Bra, wbijając wzrok w ławkę. Ręka wyjmująca zeszyt znieruchomiała.

– A właśnie, że mój, bo to ja tu rządzę. – Nieznajoma dziewczynka wydęła usta w kpiącym uśmieszku. – Jestem Otsu Shojo, córka Natsuo Shojo, który prowadzi wielką firmę. Wiesz jaka to firma?

– Nie – odpowiedziała szczerze Bra.

– To jest firma z ubraniami. Twoja koszulka jest właśnie z tej firmy.

– I co z tego? – zapytała cicho Bra, zastanawiając się, kiedy przyjdzie nauczycielka.

– W każdej chwili mogę ci zdjąć koszulkę – odparła Otsu z mściwym wyrazem twarzy.

– N-nie… nie możesz – wyjąkała niepewnie Bra, bojąc się o swoją nową koszulkę, którą dostała od mamy.

– Chcesz się przekonać? – Shojo wstała, uśmiechając się drwiąco.

Bra wytrzeszczyła oczy, strach złapał ją za gardło. Niezdolna nic wykrztusić, patrzyła biernie, jak Otsu okrąża ławkę i podchodzi do niej, wciąż uśmiechając się z wyższością. Chyba nie mogła być silniejsza, na pewno nie dałaby rady w walce… A jeśli też trenowała z tatą?

– Dzień dobry.

Do klasy weszła nauczycielka. Omiotła groźnym spojrzeniem swoich podopiecznych i wycedziła: 

– Shojo, siadaj w pierwszej ławce.

Wywołana wykrzywiła wargi w pogardliwym uśmieszku, ale odeszła od skamieniałej z przerażenia Bry.

– Wszyscy na miejsca! – zagrzmiała ich nowa wychowawczyni, którą uczniowie zdążyli poznać już wczoraj. Wszyscy posłusznie zajęli puste ławki, wpatrując się w srogą panią od wychowania fizycznego.

– Dziś regulamin i zapoznanie. Na początek każdy powie swoje nazwisko i imię, a potem kilka zdań o sobie. – Zrobiła krótką pauzę. – Nie życzę sobie rozmów. Zrozumiano?

Cichy pomruk oznaczał zgodę.

– Zaczynamy więc. – Oczy nauczycielki spoczęły na Otsu. – Nazywam się Toshiko Kuroki i nie znoszę, kiedy ktoś mi się sprzeciwia. – Nadal wpatrywała się w Otsu. – Nie toleruję także luźnych konwersacji w czasie lekcji. I nie akceptuję przemocy – ani fizycznej, ani psychicznej.

Zapadła krótka cisza – najwyraźniej profesor Kuroki zamierzała dać uczniom chwilkę na przeanalizowanie swojej wypowiedzi. Kiedy ponownie się odezwała, wciąż świdrowała wzrokiem młodą Shojo, chociaż ta udawała, że tego nie dostrzega.

– Zaczynamy od pierwszej ławki z lewej strony.

– No dobra… – Otsu poprawiła się na krześle. – Jestem Shojo Otsu, a moje hobby to sport. Jestem najlepsza we wszystkich dziedzinach. I, podobnie jak nasza sympatyczna profesor, nie lubię, kiedy ktoś mi się sprzeciwia… Tyle o mnie.

– Nazywam się Noriko Itoh – przedstawiła się czarnowłosa dziewczynka o hebanowej cerze. – Interesuję się… chyba też sportem. Oprócz tego lubię też oglądać sumo.

– No, niezła jesteś – skomentowała Shojo, obdarzając koleżankę lekkim uśmiechem. – Nie to co niektórzy – i spojrzała znacząco w kierunku Bry.

– Shojo, to jest pierwsze upomnienie – ostrzegła profesor Kuroki.

Otsu nie odpowiedziała.

Bra denerwowała się coraz bardziej. Nie słuchała już innych uczniów, tylko myślała gorączkowo nad odpowiednim przedstawieniem się. Poza tym… była jeszcze Shojo – ta okropna Shojo, która tak bardzo pragnęła władzy. Bra nienawidziła jej z całego serca. Pragnęła w tej chwili tylko jednego – żeby przyszedł tutaj tatuś i ją obronił. Gdyby tylko…

– A może niebieskowłosa piękność przestanie tak rozmyślać na jaki tym razem kolor ufarbować swoje włosy, tylko powróci do rzeczywistości?

Zaraz… przecież… tylko ona miała niebieskie włosy!

– Tak? – spojrzała na nauczycielkę, a serce biło jej dwa razy szybciej.

– Przedstaw się – syknął ktoś z tyłu.

– Co za tępak! – zaśmiała się jakaś dziewczyna ze środkowego rzędu.

– P-przepraszam – wymamrotała cicho Bra. – Jestem Bra Briefs i…

Ale nikt nie pozwolił jej dokończyć. Rozbrzmiały podekscytowane i zadziwione głosy.

– Co? – Shojo gapiła się na nią z szeroko otwartymi ustami.

– Proszę o spokój – powiedziała nauczycielka, rzucając złowrogie spojrzenia, a w klasie zapanowała cisza. – Kontynuuj.

– Ja… um… lubię chodzić po sklepach z mamą – dokończyła Bra, czując na sobie wzrok całej klasy.

Pierwsza reakcja już minęła i Shojo zaśmiała się głośno.

– Czy możesz mi powiedzieć, co cię tak bawi, Shojo? – zapytała lodowaty tonem Kuroki.

Shojo hardo spojrzała w oczy swojej wychowawczyni i odpowiedziała:

– To po prostu śmieszne, proszę pani. Ta wymalowana lala jest tępa, a jej zainteresowania ograniczają się tylko do zakupów, co czyni ją jeszcze bardziej żałosną.

– To nieprawda! – krzyknęła nagle Bra. – Nie jestem żałosna! Nic o mnie nie wiesz…!

I zamilkła nagle, zdając sobie sprawę, co się z nią dzieje. Odwróciła głowę, czując spływające po policzkach łzy.

– Czyżby ktoś się rozpłakał? – zapytała z przesadnym zmartwieniem Otsu.

– Shojo, masz szlaban – poinformowała dziewczynę nauczycielka swoim beznamiętnym głosem. – Za każde kolejne słowo, które wyda mi się niestosowne, dostaniesz dodatkową godzinę. Zrozumiano?

– Tak, ale… co… jak… – Otsu była wściekła. Z trudem mówiła, a jej głos drżał z gniewu. – Co będę niby robiła?

– Przed chwilą słyszałam, że sport to twoja pasja. Postanowiłam więc załatwić ci dwie darmowe godziny treningu… mycia podłóg.

– Nie… – wściekłą minę zastąpił na chwilę szok i upokorzenie. – Nie może pani… Powiem rodzicom…

– Czy mi się zdaje, czy próbujesz kwestionować moje metody wychowywania?

– To przez tą głupią lalkę, tak? – wysyczała rozsierdzona Shojo, patrząc nienawistnie na Brę.

– Akurat w tym przypadku Briefs nie zawiniła – odpowiedziała rzeczowo Kuroki. – Jutro po lekcjach spędzisz trzy godziny na szorowaniu schodów i posadzek. Zawiadom więc rodziców. A teraz bądź tak uprzejma i zamilcz. A wy dokończcie przedstawianie się.

Bra wyciągnęła z plecaka chusteczki, dyskretnie ocierając łzy. A więc tak zaczynała się pierwsza klasa… płaczem i odrzuceniem. Ani jednej sympatycznej osoby, ani jednej pokrewnej duszy…

I ten straszliwy ból, który rozrywał jej serce. To potworne uczucie, które ją obezwładniało… tak, to była rozpacz.

Bra ukryła twarz w dłoniach. Pozwoliła sobie na rozmaite wyobrażenia i całkowite odbicie od rzeczywistości.

Kiedy zamknęła oczy, zobaczyła swojego tatę. Podszedł do niej, podał rękę i wylecieli przez okno sali, urządzając wyścigi w powietrzu… Tam, w górze, wiał lekki wiatr, nie było tego całego tłumu z klasy, głupiej Shojo… Tam było lepiej.

Zadźwięczał dzwonek.

Otaczająca Brę rzeczywistość przywołała ją do porządku.

– Briefs, zostań chwilkę po lekcji – zwróciła się do niej nauczycielka, a Bra kiwnęła tylko głową, oblizując suche wargi.

– Przejdę od razu do konkretów, Briefs – zaczęła Kuroki, kiedy zostały same. – Zadarłaś nie z tą osobą, co trzeba. Shojo znienawidziła cię i nastawi przeciwko tobie całą klasę. To dlatego, że się wyróżniasz. Masz niebieskie włosy, a do tej pory to Shojo była wyjątkowa. Sama widzisz, jak intensywny kolor mają jej włosy, które przefarbowała, co jest oczywiście sprzeczne z regulaminem…

Bra milczała, czując ciężkość na żołądku. Gdyby jej tata… Ale nie, taty nie było i musiała dać sobie radę sama. Skupiła się na słowach wychowawczyni.

– Shojo powtarza klasę. W tamtym roku również znalazła sobie kogoś, kogo bezkarnie obrażała. A ciebie, Briefs, Shojo znienawidziła i nastawi przeciwko tobie całą klasę – powtórzyła jeszcze raz nauczycielka.

Bra nie odpowiedziała. Ta wizja wydawała się przerażająca.

– Nic nie możesz zrobić. Postaram się nie dopuścić do zbytnich prześladowań, ale musisz uważać. Shojo potrafi zabierać innym dzieciom ich prywatne rzeczy. Radzę ci nie wracać samej ze szkoły. Zrozumiałaś?

– Tak.

– Powtórz, co mówiłam.

– Nie wracać samemu do domu – mruknęła cicho Bra. A tak cieszyła się, że będzie mogła latać do szkoły, nawet mama się na to zgodziła…!

 

 ***

 

– I jak? – zapytał w miarę obojętnie.

– W porządku – odpowiedziała Bra, starając się nadać swojemu głosowi optymistyczne nuty. Nie wyszło jej.

– Coś źle poszło? – Vegeta spojrzał na nią podejrzliwie. Mina jego córki lekko go zaniepokoiła, chociaż sam o tym nie wiedział. A ta odpowiedź… jakby już gdzieś ją słyszał.

– To pierwszy dzień, więc trudno coś mówić, ale… jest dobrze, naprawdę. – Bra unikała jego wzroku jak ognia.

Cholera, to nie była Bra! To była jakaś inna, obca dziewczynka!

Vegeta wpatrywał się w nią przez chwilę.

– Tato! Idziemy?

To Trunks czekał na niego w przedsionku, mieli polecieć na wspólny trening.

– Bulma powinna zaraz przyjść – zakomunikował Vegeta córce, która stała obok, a jej wyraz twarzy mu się nie podobał, ani trochę mu się nie podobał…

Bra milczała.

Vegeta nie był do tego przyzwyczajony, więc przez chwilę panowała cisza.

– Tato? – Trunks zajrzał do salonu. – Wołam cię przecież… – I wtedy Trunks zauważył Brę. – Co jest, Bra? Coś się stało? – przykucnął obok niej.

– Nie, jest okej. – Dziewczynka wzruszyła ramionami. – Muszę coś sprawdzić. – Wyjęła książkę z plecaka i usiadła na kanapie.

– Idziemy – zadecydował Vegeta. 

Wychodząc z salonu, starał się usilnie zapomnieć o tych wielkich, smutnych oczach Bry.

 

 

2. „Obrona jest skuteczniejszą formą prowadzenia wojny.”

Carl von Clausewitz

 

 

– Nie daj się sprowokować. Po prostu prychnij, albo… spójrz na swojego przeciwnika tak pogardliwie, jak tylko potrafisz. Nauczę cię…

– Trunks! – Do kuchni weszła Bulma. – Chyba nie myślisz, że ktokolwiek będzie próbował ją dręczyć.

– Jasne, że nie. Ale wiesz, ja tak tylko, na wszelki wypadek.

– To śliczna i mądra dziewczynka. W usidliła najgroźniejszego z Saiyaninów, więc spokojnie poradzi sobie z bandą niedorozwiniętych dzieciaków.

– Mamo… – Trunks uśmiechnął się. – My o tym wiemy, ale ludzie… jak coś sobie ubzdurają, to koniec.

– W porządku, ucz ją, ucz. Jak tam chcesz – Bulma westchnęła. – Nie wiem po co, ale daję ci wolną rękę.

– Widzisz, ja tylko… – zaczął Trunks.

– Martwisz się o nią, co? – Bulma mrugnęła. – A przecież to córka Vegety.

– Dam sobie radę – zapewniła Bra, podnosząc głowę.

– No widzisz! – Bulma uśmiechnęła się do syna.

– Tak, wiem – przytaknął Trunks. – Ale nasza lekcja nie potrwa długo.

– W takim razie ja zrobię zakupy on-line, chcę zamówić taką śliczną bluzeczkę z napisem „mała miss”! A ty wytłumacz naszej Brze, jak się obronić. I zaprowadź ją potem do mojego pokoju, dobrze?

– Sama trafię. – Bra prychnęła.

– A, jasne – Bulma uśmiechnęła się ciepło. – Jesteś już taka duża… i pomyśleć, że jutro idziesz już do pierwszej klasy… – pokręciła głową. – No, do zobaczenia później.

Kiedy Bulma kobieta wyszła, Trunks zaczął mówić:

– Musisz ich zaskoczyć. Przede wszystkim. Ktoś cię wyzwie? Wyzwij go, ale bardziej dotkliwie. Musisz ocenić, co najbardziej człowieka zrani. To zapewni ci szacunek i uznanie. Potem już możesz być taka, jaka jesteś. Ale wrogowie… to poważna sprawa. Nie lekceważ ich i zawsze miej się na baczności.

– Jasne.

– Nigdy nie spuszczaj głowy, nigdy nie płacz, pod żadnym pozorem nie okazuj swojej słabości. Zrozumiano?

– Dobrze.

– To najgorsze, co możesz zrobić: pokazać, jak bardzo cię boli.

– Pewnie, wiem o tym.

– Bra, posłuchaj… Jesteś tak silna, że nikt nie może w żaden sposób ci zagrozić. Jeśli jakiś chłopiec… albo dziewczynka… zacznie ci dokuczać, możesz go popchnąć albo lekko uderzyć, żeby wiedzieli, że z tobą się nie zadziera.

– Ale mama mówiła…

– Tak, że masz nie pokazywać siły. I nie pokazuj prawdziwej siły. Ojciec nauczył cię kontrolowania KI, nie? Umiesz już zwiększać je odrobinę, więc w razie czego zawsze masz asa w rękawie.

– Jak to… asa w rękawie? Skąd wezmę asa?

– Tak się mówi. – Trunks zaśmiał się. – Nie masz powodów do obaw, bo jesteś najsilniejsza. Jak ktoś z tobą zadrze i powie ci coś niemiłego, to ty odpowiesz coś równie niemiłego… A jak nie będziesz umiała, to odepchniesz albo palniesz lekko w brzuch i tyle.

– Jasne. – Bra wyszczerzyła zęby. – A na pewno jestem najsilniejsza? A jak ktoś też ćwiczy, jak Pan?

– Uwierz mi, że jesteś najsilniejsza z całej klasy. Wiem to.

– No dobra… Dzięki, Trunks.

– W takim razie… powodzenia jutro w szkole, pierwszaczku! – zażartował Trunks i zmierzwił włosy swojej siostry.

 

***

 

Śmiech. Głośny śmiech.

– Patrzcie, kto idzie! – Wysoka blondynka wskazała na nią palcem. – Nasza mała miss!

Bra zmierzyła ją zimnym wzrokiem – tak, jak uczył ją Trunks. Pamiętała rady starszego brata. Doskonale je pamiętała. Przecież była najsilniejsza.

– Czego chcesz? – zapytała. – Masz jakiś problem?

– Ej, mała, nie stawiaj się tak – Shojo przybrała równie groźną minę. – Jestem od ciebie dużo starsza i w okamgnieniu spuszczę ci łomot.

– Tak? Więc ile masz lat?

– Nic ci do tego – warknęła Shojo.

– Ja też wstydziłabym się na twoim miejscu – odpowiedziała spokojnie Bra. – Mieć więcej lat niż moi rówieśnicy, a zachowywać się, jakbym nie skończyła nawet pięciu.1

Shojo zamurowało.

– Odwołaj to, co powiedziałaś! – krzyknęła. – Odwołaj to!

– Chyba śnisz, dzieciaku – Bra spojrzała prosto w jej oczy.

Shojo zacisnęła zęby.

– To JA rządzę w tej klasie – wysyczała. – Żadna nadęta smarkula ubrana w różową bluzkę nie będzie mi nadskakiwać! Nawet, jeśli ma na tej bluzce napisane „Miss”!

– Och, to tak cię uraziło – Bra wygładziła różowy materiał. – Wściekasz się, bo jestem od ciebie ładniejsza, tak? I mądrzejsza…

– NIEPRAWDA! – ryknęła wytrącona z równowagi Shojo, podchodząc szybkim krokiem do Bry. – Moja mama projektuje takie bluzki! Mogę ci zdjąć ciuchy w każdym momencie!

Ale Bra nie przeraziła się – wręcz przeciwnie. Wykorzystała trzy centymetry przewagi w zroście i uniosła głowę.

– Nazywam się Bra Briefs – wyznała wśród panującej w klasie ciszy. – I mogę cię odepchnąć tak mocno, że przelecisz przez całą salę. Więc się cofnij.

 

***

 

– I jak? – zapytał w miarę obojętnym tonem, podnosząc wzrok znad kolorowego czasopisma.

– A, fajnie – Bra uśmiechnęła się. – Ale widzę, że tata czyta gazetę.

– To nie jest gazeta – sprostował Vegeta. – Bulma koniecznie chciała, żebym zobaczył nowe ulepszenia. Muszę jej pokazać, jak ma rozlokować sztucznych wrogów – wyjaśnił.

– Aha. – Bra usiadła obok, wpatrując się w ilustrację przedstawiającą kapsułę do trenowania.

Masz już znajomych?

– Jasne – Bra wyszczerzyła zęby. – Siedzę w ławce z Tai. A chłopcy ciągle na mnie patrzą…

Vegeta skrzywił się, niezadowolony.

– Powiedz im, że jak będą tak ciągle patrzeć, to oberwą.

– Oj, tatko… – Bra przewróciła oczami.

– A twoja mentorka?

– No, może być. Surowa jest, ale chyba raczej w porządku. – Przez chwilę Bra milczała. – Wiesz, tato… jest taka jedna Shojo, strasznie głupia i pyskata. Myśli, że może mnie obrażać… – zawahała się. – Ale ja staram się być jeszcze bardziej niemiła. Czy to dobrze?

Vegeta spojrzał na swoją córkę.

– Wolę, żebyś była lepsza od niej. Nie chcę, żeby cię gnębiła jakaś głupia gówniara, ale i ty postaraj się opanowywać. Może być?

– Tak… chyba tak… jeśli mnie nie zaczepi, to i ja dam jej spokój… dzięki, tato! – i Bra, jak najbardziej spontanicznie, podeszła do Vegety i przytuliła go.

–Tato? – Trunks zajrzał do salonu. – O, cześć, czekałem… Um… hej, Bra.

 

 

– Cześć, Trunks – Bra zeszła z kolan Vegety i stanęła obok brata. – Dzięki za rady, bardzo mi się przydały.

–Tak? – zapytał w roztargnieniu Trunks.

Idziemy? – Vegeta wstał. Zmierzył syna swoim normalnym, chłodnym wzrokiem.

– A, jasne, jasne – przytaknął Trunks, idąc za ojcem. – Do zobaczenia, Bra.

Papa – Bra wesoło pomachała im ręką, ale tylko Trunks odwzajemnił ten gest.

Vegeta nawet na nią nie spojrzał.

Wyszedł z salonu, starając się usilnie zapomnieć o minie Trunksa, który ich zobaczył. W jego oczach było coś… znanego?

Vegeta przypomniał sobie, że w dzieciństwie Trunksa nawet nie pozwalał małemu na wskoczenie na kolana przy przytulenie.

 

 

– Tato, tato! – mały Trunks uśmiechał się. Może miał ze trzy latka, a może mniej. – Pacz, co mam!2

W ręce ściskał jedną ze swoich zabawek – figurkę jakiegoś bajkowego wojownika.

– Co to? – zapytał Vegeta z umiarkowanym zaciekawieniem; szedł właśnie na trening.

– To jes Tajgel Men – wyjaśnił z dumą chłopiec, a w jego oczach zajaśniały wesołe iskierki. – Mama działa… Ja i tata ziabawa – oświadczył z uśmiechem.

– Bulma tak powiedziała? – Vegeta starał się nie podnosić głosu. – A gdzie ona jest?

– Pośla na zakupy – poinformował ojca Trunks. – Bawimy się?

– Nie – warknął Vegeta. Powinien zostawić tu tego smarkacza i zacząć trenować, ale gdyby mały coś sobie zrobił… albo uciekł… Bulma mogłaby być wściekła. Z drugiej strony, sama wyszła z domu zostawiając dzieciaka pod jego opieką. Po co to zrobiła?

Trunks od razu do niego podbiegł, wskakując na kolana.

– Złaź. – Vegeta szorstkim ruchem odstawił chłopca na bok. Mały usiadł na podłodze, a w oczach zabłyszczały mu łzy.

– Tato… – zaczął.

– Nie płacz – powiedział Vegeta takim tonem, jakby wydawał rozkaz żołnierzowi. – Tylko mięczaki się rozklejają.

– M-mieszaki? – Trunks ocierał rączkami łzy, ale nie przestało ich wcale ubywać. – To skolupiaki? P-pajaki i…

– Mięczak to ktoś, kto beczy bez powodu. Widziałeś kiedyś, żebym płakał?

– N-nie… – Trunks pociągnął nosem. – Ale jeśtem… – Trunks pokazał na swój brzuch, przekazując, że jest głodny.

– Bulma nic ci nie dała?

– Nieee…

Vegeta wiedział, że na pewno dała, tyle że ten smarkacz był wiecznie głodny.

– W takim razie poczekasz do jej powrotu.

– Ale bziusiek mnie boli…

– I co z tego?

Trunks nie odpowiedział. Przez chwilę podnosił i opuszczał zabawkę, aż spojrzał na Vegetę.

– Ziabawa?

– Nie, nie będę się z tobą bawił. I nie próbuj siadać mi na kolanach – zastrzegł Vegeta, widząc, że chłopczyk wstaje. Ale Trunks podszedł do kanapy.

 „Dlaczego tatuś mnie nie kocha?” – pomyślał, wpatrując się w Tiger Mana.

Nie potrafił zadać tego pytania na głos.

 

            

 

 KONIEC

 

Dzisiejsze nieśmiałe dziecko, to to, z którego wczoraj się śmialiśmy.

Dzisiejsze okrutne dziecko, to to, które wczoraj biliśmy.

Dzisiejsze dziecko, które oszukuje, to to, w które wczoraj nie wierzyliśmy.

Dzisiejsze zbuntowane dziecko, to to, nad którym się wczoraj znęcaliśmy.

 

Dzisiejsze zakochane dziecko, to to, które wczoraj pieściliśmy.

Dzisiejsze roztropne dziecko, to to, któremu wczoraj dodawaliśmy otuchy.

Dzisiejsze serdeczne dziecko, to to, któremu wczoraj okazywaliśmy miłość.

Dzisiejsze mądre dziecko, to to, które wczoraj wychowaliśmy.

Dzisiejsze wyrozumiałe dziecko, to to, któremu wczoraj przebaczyliśmy.

Dzisiejszy człowiek, który żyje miłością i pięknem, to dziecko, które wczoraj żyło radością.

~ Ronald Russell

 

 ___________________

(Opublikowano 29 stycznia 2009)

 

1.   Bra popełniła tutaj błąd, ale proszę jej wybaczyć. Rozumiecie, chciałam nadać jej cechy typowego dziecka ;). Rówieśnik nie może być starszy.

2.     Wszystkie błędy w wypowiedzi Trunksa są celowe. A „mama działa” to oczywiście „mama powiedziała” ;)

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
Szalona i pełna energii. Uwielbiam Dragon Balla. Spełniona żona i mama.

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu